Neil napisał we wtorek, 30 marca 2010r. o 2:25
Nie sądziłem, że przed jutrem znajdę czas na blogowanie, ale obudziłem się wcześnie.
No więc pomyślmy. Jestem w UK. Przyleciałem w piątek wieczorem, zobaczyłem się z moją córką, Holly, oraz moją straszną chrześnicą, które teraz dzielą mieszkanie. Holly i ja zjedliśmy w Kikuchi na Hanway Street. Opowiedziała mi o dobrowolnym zamknięciu The Hump i zasugerowała, że Michael Sheen i ja mogliśmy przyczynić się do przyspieszenia sprawy.
W sobotę wstałem wcześnie rano i pojechałem pociągiem do Brighton, gdzie byłem niespodziewanym gościem na World Horror Con. James Herbert był tam gościem honorowym, a ja miałem przeprowadzić z nim wywiad przed publicznością. Po raz pierwszy przeprowadzałem z nim wywiad w 1984r., kiedy byłem młodym dziennikarzem. Spotkanie z nim i jego żoną, Eileen, bardzo mnie ucieszyło. Później tego samego dnia Ingrid Pitt nie była gotowa na wywiad w trakcie jej godzinnego programu, więc Kim Newman rozmawiał ze mną przez jakieś 35 min. Podpisywałem też Off the Coastal Path wydane przez Stanza Press, które zawiera mój wiersz My Last Landlady [Moja ostatnia gospodyni przyp. Varali].
Niektórzy z was narzekali, że gdyby wiedzieli, że przyjadę, zabraliby ze sobą walizki pełne moich książek, co jak myślę mogło być bardzo dobrym powodem, żeby nikomu o tym nie mówić. Świetnie się bawiłem, spotkałem ludzi, których wcześniej nie znałem, a także odświeżyłem stare znajomości, co zwykle nie zdarza się na konwentach. Hmm...
Wczoraj było naprawdę fajnie. W 1996r. rozpocząłem projekt, który teraz zaczyna przynosić rezultaty. Na razie nazwijmy go Tajnym Projektem X. Bardzo mnie cieszy. Zaczynam też pracować z producentką Hilary Bevan Jones, która wyprodukowała Statuesque, co również mnie cieszy, a jednocześnie istnieje szansa na wciągnięcie w to moje szaleństwo Paula Cornella - reakcja jak wyżej.
Trudną częścią wczorajszego dnia była wieść o samobójczych atakach bombowych w Moskwie. Pięć dni temu jeździłem moskiewskim metrem, byłem na jednej z tych stacji, odkrywałem, jak bardzo lubię Rosjan. Tydzień temu prawdopodobnie byłaby to tylko smutna informacja z wiadomości, teraz jest to okropnie osobista sprawa: to byli moi przyjaciele.