Przed Filharmonią spacerują Ola, Maryjka i Włodek. Po upływie kilku minut podchodzi do nich Tadek w towarzystwie trzech osób: młodej dziewczyny i dwóch młodych mężczyzn.
— Proszę, niech się państwo poznają — moi koledzy z redakcji: Ewa Barska, Andrzej i Mirek Urbanowicze — nasi goście z Moskwy.
Młodzi ludzie podają sobie ręce, wymieniają nazwiska witają się.
— Bardzo mi przyjemnie poznać państwa — Czarugina.
— Mnie również. Jestem Korolkow.
— Może wejdziemy do Filharmonii? Za kilka minut rozpocznie się koncert.
Tadek (do Oli i Maryjki): — Pozwólcie, że oddam wasze płaszcze do szatni.
— Jesteś bardzo uprzejmy, dziękuję.
— Nie znam dokładnie programu dzisiejszego koncertu.
— Solistą jest dziś pianista X.
— To wiem. Wykona drugi koncert fortepianowy Chopina. Ale co usłyszymy poza tym?
— Symfonią g-moll Mozarta i Symfonią pieśni.
— Czyj to utwór?
— Serockiego.
— Nie znam żadnego utworu tego kompozytora.
— Kupimy program, żeby się czegoś dowiedzieć o wykonywanych utworach i o kompozytorach.
Portier: — Czy państwo życzą sobie program? Proszę uprzejmie. Trzy złote pięćdziesiąt groszy. Tadek płaci i bierze program.
— Dziękuję państwu.
Wszyscy wchodzą na salę. Maryjka, Ola i Włodek mają miejsca bliższe, w szóstym rzędzie, a pozostali — dalsze.
— Szkoda, żeśmy nie dostali miejsc obok siebie.
Czy w Warszawie wszystkie koncerty symfoniczne cieszą się tak wielkim powodzeniem, że trudno na nie dostać bilet?
— Tak, zwłaszcza gdy w programie jest któryś z koncertów fortepianowych Chopina.
— Chyba żaden polski kompozytor nie jest tak ceniony i uwielbiany przez Polaków, jak Chopin.
— Wydaje mi się, że nic piękniejszego, nic wspanialszego nad utwory Chopina nie słyszałam.
— Maryjko, usiądź na moim miejscu. Stąd będziesz dobrze widziała ręce pianisty. Czy wzięłaś program od Tadka?
— Так, ale teraz nie zdążę już go przeczytać.
Na sali gasną światła. Orkiestra pod dyrekcją Stanisława Skrowaczewskiego rozpoczyna koncert Symfonią g-moll Mozarta.